CHEFCHAOUEN, CZYLI SZAFSZAWAN— więc chodź, pomaluj mój świat na biało i na niebiesko

Facebooktwitter
Chefchaouen czyli Szafszawan
Chefchaouen, czyli Szafszawan to absolutnie jedno z najpiękniejszych miejsc w Maroku

W naszym trzecim wpisie z zimowej eskapady do Królestwa Maroka zabieramy Was do Chefchaouen. Szafszawan był już na naszej gorącej liście do zobaczenia rok temu. Jednak mieliśmy wtedy tylko tydzień i na północ kraju już nie udało nam się w ogóle zajrzeć. Rok później postanowiliśmy nadrobić te zaległości. 

Wtedy skupiliśmy się na Marrakeszu, pustynnym Ait Ben Haddou oraz słynącym z filmowych studiów Warzazacie. Moje serce jednak najmocniej skradła położona nad Oceanem Atlantyckim Essaouira. Biało-niebieska As-Suwajra była w naszym odczuciu jednym z najpiękniejszych miejsc tamtego wyjazdu. Mieliśmy także szczęście z pogodą. Był to początek lutego a nad afrykańskim Atlantykiem pełna lampa. Tydzień w najbardziej chyba turystycznie przyjaznym kraju północnej części Czarnego Lądu bardzo nam się podobał. Zatem planując ucieczkę od najcieplejszej zimy w historii od razu, pomyśleliśmy o powrocie do Maroka. Decyzję bardzo ułatwiło pojawienie się w listopadzie lotów Ryanaira z Pragi do Marrakeszu za całe 414 koron (70 zł). Długo się nie zastanawialiśmy i czym prędzej je zakupiliśmy. Lot mieliśmy w niedzielę o 12.15. Dzień wcześniej pojechaliśmy ze stolicy Dolnego Śląska do Pragi.

Port lotniczy imienia Vaclava Havla w czeskiej stolicy bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Pochodzi prawdopodobnie z tych samych czasów co warszawskie Okęcie. Jednak jest znacznie lepiej zmodernizowany. Jest także bardzo funkcjonalny i oczekiwanie na odlot było wiele przyjemniejsze niż w Warszawie. Nasze plany zakładały jeden nocleg w Marrakeszu, trzy noclegi w Rabacie, trzy w Tangerze oraz na sam koniec trzy w Fezie. I właśnie z położonego nad Cieśniną Gibraltarską Tangeru wybraliśmy się na całodniową wycieczkę do Chefchaouen. Sam Tanger w ogóle nam się nie spodobał i prawdopodobnie nic o nim na blogu pisać nie będziemy. Chaouen nie był tak blisko, ale jednak udało nam się znaleźć dogodne połączenia autobusowe. Największym wyzwaniem było dotarcie do dworca autobusowego prywatnych przewoźników w Tangerze. Gare Routiere, bo tak się te miejsca wszędzie w Maroku nazywają, jest już daleko poza centrum. Na oko było to nawet kilkanaście kilometrów taksówką. Gdy już tam się znaleźliśmy okazało się, że najbliższy autobus na Szafszawan będzie za 40 minut. Zjedliśmy śniadanie i zaokrętowaliśmy się na jego pokład.

Zwiedzając Szafszawan, czyli biało-niebieskie szaleństwo

 

 

Pojazd nie należał do żadnego z głównych przewoźników w kraju (CTM i Supratours). Był to autobus jednej z prywatnych firm transportowych. Wlókł się niesamowicie, wraz z długim postojem w Tetuanie. Na szczęście po dotarciu na miejsce Chefchaouen zrekompensował nam trudy podróży. Miasto jest bardzo ładnie położone u stóp wapiennych masywów górskich, niebiesko-biała medyna, sporo kameralnych pensjonatów. To wszystko tworzy jego atmosferę. Po wyjściu z pojazdu na dworcu autobusowym, wzięliśmy taksówkę pod główną bramę do medyny. Przewodniki reklamują ją jako jedną z najpiękniejszych w całym Maroku. To, że nie ma w tym przesady, widać było po wielkich ilościach turystów. Co ciekawe, było bardzo dużo Hiszpanów. Zaczepki handlarzy nam nie przeszkadzały. Bardziej byliśmy zdziwieni tym, że prawie co druga napotkana osoba, proponowała nam haszysz.

Chefchaouen na kartach dziejów

Szafszawan powstał w 1471 r. z rozkazu Mulaja Ali ben Raszida, potomka dynastii Idrysydów. Miasto było bazą zbrojnych wypraw przeciwko Europejczykom. Mieszkali tu przeważnie muzułmańscy i żydowscy uciekinierzy z Hiszpanii zagrożeni postępami rekonkwisty. Sułtan Mulaj Ismail w XVII w. wybudował tutaj kasbę. Do 1920 r. gród pozostawał zamknięty. Chrześcijanie nie mieli tutaj wstępu. W licznej tutejszej gminie żydowskiej, w której żyli potomkowie pierwszych uciekinierów z Półwyspu Iberyjskiego sprzed 400 lat, wciąż porozumiewano się w starym dialekcie kastylijskim. Wzbudziło to wielką sensację wśród żołnierzy hiszpańskich, którzy zajęli miasto w 1920 r. Niebieskie miasto, jak zwany jest Szafszawan, należało do terytoriów protektoratu hiszpańskiego aż do 1956 roku.

Zwiedzanie miasteczka to przede wszystkim medyna. Na szczęście jest niezbyt rozległa. Rozciąga się na dosyć stromym zboczu górskim na przestrzeni zaledwie 600 m, a w najszerszym miejscu osiąga ponoć 400 m. Do jej serca możemy się dostać na dwa sposoby. Pierwszy wiedzie przez niepozorną Bab el-Ain, a potem idziemy pod górę krętą ulicą handlową rue Zaida el-Horra do placu Outa el-Hamam. Drugi sposób, taki jaki my praktykowaliśmy, polegał na dotarciu taksówką na plac Sebbanine.

Na placu Outa el-Hamam ciągnie się rząd popularnych restauracji i kawiarni. Po drugiej jego stronie górują najważniejsze budowle starego Chaouen: kasba i wielki meczetNa jego środku rośnie charakterystyczne wielkie drzewo, pod którym znajduje się niewielka studnia. Kasbę obejrzeliśmy z zewnątrz. Posiada surowe, brązowawe, kamienne mury, częściowo przesłonięte platanami. Potężna narożna baszta pochodzi z czasów założenia miasta. Na jej terenie znajduje się Muzeum Etnograficzne, galeria sztuki i niewielki ogród. Naprzeciwko niej znajduje się funduk Chfichu (funduk to rodzaj zajazdu dla kupców). Dziś na jego arkadowym dziedzińcu mają sklepiki miejscowi rzemieślnicy. Na prawo od kasby w południowej części placu wznosi się wielki meczet z ośmiobocznym minaretem. Był jedną z pierwszych budowli postawionych po założeniu miasta, przebudowano go jednak w XVIII w. Jest jednak tak jak medresa, niedostępny do zwiedzania dla niemuzłmanów.

 

Biało-niebieska medyna Chefchaouen

 

 

 

Gdy już zwiedziliśmy wspomniane place, zaczęliśmy wspinać się w kierunku górnej części medyny. To ponoć właśnie w niej znajduje się najwięcej tak charakterystycznych dla tego miejsca niebieskich domów. Choć tradycyjnie na północy Maroka i na wybrzeżu atlantyckim domy bieli się wapnem, to tu prawie od stu lat dominuje kolor niebieski. Podobno zapewnia on szczęście i chroni przed złym spojrzeniem, ma też inną przydatną właściwość: nie lubią go owady. To kolor decyduje o niezwykłym uroku tutejszej dzielnicy handlowej. W różne wariacje niebieskiego pomalowane są nie tylko domy, ale też podwórza, schody i całe zaułki. Wędrując po tej części starego miasta, możemy natknąć się jednak  od czasu do czasu na dom cały pobielony wapnem lub bez tynku. Uroku domostwom na zboczu dodają donice z kwiatami, stare ozdobne lampy oraz wystające ponad zabudowę minarety meczetów. Droga w górę prowadzi do najważniejszej uliczki górnej części miasta – avenue Hassan I. Nie jest ona wiele szersza niż pozostałe zaułki, wiedzie natomiast przez całą długość medyny.

My udaliśmy się nią od Bab Suk na zachodzie po Bab el-Ansar na wschodzie. Wzdłuż niej kwitnie handel rękodziełem artystycznym, sporo też jest niewielkich restauracyjek i kawiarenek. Inny spacer po medynie może prowadzić wzdłuż avenue Hassan I na wschód. Po drodze mijaliśmy wiele ciekawych zaułków i dwa meczety z charakterystycznymi szarobrązowymi minaretami. Warto też zboczyć jeszcze bardziej z głównego turystycznego szlaku i chwilę posnuć się zaułkami. Możemy wtedy obserwować życie mieszkańców i podziwiać widoki. Z pomocą GPS-u i MAPS.ME bez problemu wróciliśmy potem na deptak. Idąc dalej na wschód, dotarliśmy do Bab el-Ansar. Brama ta jest bardzo okazała. Ma zachowaną kamienną basztę ponad łukowatym przejściem i pięknie prezentuje się na tle niebieskich domów medyny, co widać w drodze do ruin hiszpańskiego meczetu. Po wyjściu przez wspomnianą wcześniej bramę udaliśmy się do ładnego, ocienionego zakątka.

Tutaj właśnie, wśród tamaryszków, figowców i eukaliptusów, w miejscu,  gdzie kończy się betonowa ścieżka, bije źródło Ras el-Maa. Z niego zimą i wiosną wypływa potężny górski potok spadający po omszonych głazach. Od źródła możemy wybrać się na niedługi (najwyżej 20 min) spacer do widocznych na wzgórzu ruin meczetu. Prowadzą tam kamienne schody zaczynające się naprzeciwko mostku przerzuconego nad potokiem poniżej źródła.  Schody przechodzą później w łagodny trawers wiodący betonowym deptakiem. Zniszczona budowla nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale widok z tego miejsca nie ma sobie równych z całej okolicy. Cała medyna Chefchaouen jest widoczna jak na dłoni. Nam Szafszawan podobał się bardzo. Możemy nawet pokusić się o stwierdzenie, że to miejsce numer 2 na mapie Maroka. Zaraz po Essaouirze. Dlatego koniecznie tu zajrzyjcie. Przed Wami jeszcze pakiet informacji praktycznych, filmik, galeria zdjęć, panoramy i zaproszenie do naszego fejsbooka.

 

 

Chefchaouen – informacje praktyczne

 

  • Szafszawan leży w północnej części kraju, niedaleko Tetuanu i Tangeru. My przyjechaliśmy do błękitnego miasta autobusem znad Cieśniny Gibraltarskiej. Tanger od Chefchaouen dzieli 113 kilometrów a Tetuan 65 kilometrów;
  • Do miasta niestety nie dociera kolej. Jesteśmy zatem skazani na korzystanie z usług przewoźników autobusowych. Na szczęście ta forma transportu publicznego w Maroku jest całkiem nieźle rozwinięta. Chwilami miałem wrażenie, że lepiej niż w Polsce. W Tangerze my złapaliśmy autobus z Gare Routiere. Obecnie jest on położony bardzo daleko od centrum, na moje oko jakieś kilkanaście kilometrów od dworca kolejowego Tanger Ville;
  • Nasz autokar 113 kilometrów pokonywał nieco ponad 3 godziny i to żółwie tempo tylko trochę usprawiedliwia górski charakter drogi do Szafszawanu. Dużo szybciej ten dystans przemierzają pojazdy jednego z dwóch najlepszych przedsiębiorstw komunikacji autobusowej w Maroku. Mianowicie wracaliśmy z firmą CTM i bardzo ich autokary polecamy;
  • Bezpośrednich połączeń z Tangeru do Chefchaouen jest dość mało, jednak świetnym rozwiązaniem jest podróż z przesiadką w Tetuanie. Z pobieżnej lektury rozkładu jazdy CTM wynikało, że pojazdy mamy co godzinę do Tetuanu a stamtąd równie często do błękitnego miasta;
  • Orientacyjny rozkład jazdy wraz z cenami z i do Szafszawanu przygotowałem dla Was i dla siebie w tabelkach. Po trzech wyjazdach do Maroka i lekturze zapytań na anglojęzycznych forach TripAdvisor wysnułem wniosek, że rozkład jazdy jest w zasadzie stały i bardzo rzadko się zmienia:
Połączenia do Chefchaouen z:RabatuTangeruTetuanu
Odjazdy:15.0012.15, 20.155.00, 9.30, 11.30, 13.30, 16.30, 21.45
Przyjazdy:21.0015.00, 22.556.15, 10.30, 13.00, 15.00, 18.00, 22.55
Ilość km:25111365
Cena:120 MAD (48 zł)50 MAD (20 zł)25 MAD (10 zł)
Połączenia z Chefchaouen do:RabatuTangeruTetuanu
Odjazdy:7.0015.30, 18.30, 20.404.00, 12.15, 15.30, 16.15, 18.30, 18.45, 20.40
Przyjazdy:11.1518.30, 20.30, 23.155.00, 13.30, 16.50, 17.15, 19.40, 19.15, 22.00
Ilośc km:25111365
Cena:120 MAD (48 zł)50-55 MAD (20-22 zł)25-30 MAD (10-12 zł)
  • Stacja autobusowa w miasteczku jest dość blisko starego miasta i jeżeli nie posiadamy jakiś wielkich bagaży, nie ma sensu brać taksówki. Nam zależało na tym, żeby jak najszybciej zacząć zwiedzać, więc za 15 MAD (6 zł) podjechaliśmy. Na dworcu mamy kawiarenkę, malutki sklepik, stanowisko nadawania bagaży, kasy biletowe. Tradycyjnie w Maroku stacje autobusowe w żaden sposób nie mogą równać się z kolejowymi i Szafszawan nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem;
  • Ceny za wejście do kasby kształtowały się na poziomie 60 MAD (24 zł) dla obcokrajowców i 10 MAD (4 zł) dla Marokańczyków. Powiem szczerze, że taki rozstrzał cenowy bardzo nam się nie podobał. Wydaje nam się także, iż za to co można ujrzeć w środku, to trochę za dużo;
  • Za to, jeśli chodzi o poziom cen w samym miasteczku, byliśmy bardzo mile zaskoczeni. Pamiątki, wyroby rękodzieła artystycznego, produkty rzemieślnicze czy nawet zwykłe magnesiki były dużo tańsze niż w Marrakeszu i Fezie. Tak samo było w knajpkach i restauracjach. Jest to trochę zaskakujące, bo miasto jest naprawdę turystyczne;
  • W mieście mamy oczywiście pocztę, sklepiki samoobsługowe oraz bankomaty, czyli wszystko, co niezbędne do przeżycia dla turysty indywidualnego;

 

Chefchaouen na filmie (PLAY)

 

 

 

Galeria zdjęć (KLIK)

 

 


Jeżeli podobał Ci się wpis oraz Chefchaouen a chciałbyś więcej informacji, zdjęć oraz filmów zapraszamy do wsparcia bloga i  polubienia NASZEGO FEJSBOOKA. Dziękujemy 🙂 🙂 🙂


 

ZAPRASZAMY, POZNAJCIE LEPIEJ PIĘKNE MAROKO 🙂 🙂 🙂

 

 

Przejdź do komentarzy

Facebooktwitter