Marcin Bałkany, Kosowo

KOSOWO — TAM NIE MA WOJNY

Facebooktwitter
Kosowo - Prisztina
Kosowo – pomnik Billa Clintona w centrum Prisztiny

Kosowo było jednym z państw, które odwiedziliśmy podczas naszej bałkańskiej wyprawy w lipcu zeszłego roku. Długo musiałem przekonywać moich Przyjaciół, aby wybrać się tam nawet na jednodniową wycieczkę ze Skopje. Zdania, jakie słyszałem były takie:

  • ale przecież tam jest wojna (!),
  • tam jest niebezpiecznie,
  • ja nie pojadę, bo się boję,
  • a co jak nam coś się stanie?
  • jak chcesz to jedź sam, ja zostaje w Macedonii,
  • ale po co tam jechać?

Dlatego, między innymi, postanowiłem napisać artykuł o Kosowie, ponieważ jeśli słyszę takie opinie od osoby, która była ze mną kilka razy na Bałkanach, w Sarajewie, w Czarnogórze, uwielbia i kocha Belgrad, to chyba rzeczywiście odbiór społeczny i postrzeganie republiki Kosowa w naszym społeczeństwie musi jakoś tak właśnie wyglądać.

Ja na to nie zwracam szczególnej uwagi, ponieważ jeżdżę regularnie na Bałkany od 10 lat, więc już przestałem nawet zauważać takie opinie. Gdy te naście już lat temu jechałem do Belgradu, to słyszałem nawet, że mi odbiło, nie mówiąc o tym, że cała ta wyprawa była nieco w tajemnicy. Natomiast nadal zastanawia mnie dlaczego cały czas Bałkany postrzegane są przez pryzmat wojny w byłej Jugosławii?? Wracając do meritum – udaliśmy się na całodniową wycieczkę do Prisztiny ze Skopja, a następnie wracając z Albanii mieliśmy okazję i zamiar przejechać się pociągiem, ale w relacji dokładnie odwrotnej.

Aby w ogóle zacząć pisać o tym miejscu, wszystkim chciałbym w jakiś sposób przybliżyć czym jest w ogóle to słynne Kosowo. W największym skrócie, jest to część byłej Jugosławii, która w czasach istnienia federacji była częścią Serbii, posiadającą status specjalnego regionu autonomicznego. Nie była to osobna republika, tak jak Chorwacja, Macedonia czy Słowenia ale cześć Serbii, posiadająca jednak autonomię. Mimo, że sam region autonomiczny nigdy nie brał udziału w wojnach początku lat 90 w czasie rozpadu tego państwa, to jednak był jednym z ważniejszych punktów zapalnych na mapie federacji. Kosowo uważane jest za kolebkę Serbii i krainę o wielkim ale w tej chwili tylko historycznym znaczeniu dla Serbii i Serbów. Już w czasach komunizmu zdecydowaną większość mieszkańców stanowili Kosowarzy czyli po prostu Albańczycy z Kosowa, Serbowie byli w mniejszości. Powodów tego stanu rzeczy było kilka, ale najważniejszym wydaje się większy przyrost naturalny u Albańczyków, a także to, że w czasach socjalizmu młodzi Serbowie masowo uciekali z Kosowa do Belgradu,w poszukiwaniu lepszego życia, gdyż była to najbiedniejsza cześć całego kraju.

 

Kosowo – brama do rozpadu Jugosławii:

 

Natomiast mało kto wie, że tak naprawdę rozpad całej byłej Jugosławii rozpoczął się właśnie tutaj. W 1989 roku mieszkający tam Serbowie zwrócili się ze skargą do komunistycznego rządu Jugosławii w Belgradzie, na swą złą sytuację w regionie oraz krzywdy doznawane ze strony Albańczyków. Media opisywały serbskiego rolnika z  -tutaj sceny drastyczne (sic!) – butelką w odbycie, twierdząc że tak go urządzili Albańczycy. Intelektualiści serbscy wystosowali petycję, w której padło stwierdzenie, że sytuacja ta jest metaforą sposobu w jaki są traktowani Serbowie w całym Kosowie. Nie wiem ile było w tym prawdy a na ile to mogła być jakaś prowokacja, ale skargą nie za bardzo zainteresował się komunistyczny rząd w Belgradzie. Młody, serbski polityk – Slobodan Milosevic, został w celu rozwiązania sytuacji wysłany tam przez sekretarza generalnego komunistycznej partii Serbii – Ivana Stambolića, którego w tamtej chwili był zastępcą. Miał po prostu pojechać i uciszyć Serbów typową komunistyczną nowomową. Trzeba zaznaczyć, że sytuacja Albańczyków  w czasach byłej Jugosławii w Kosowie była bardzo dobra – posiadali szeroką autonomię, własne radio oraz telewizję oraz swój uniwersytet w Prisztinie.

Nie wiadomo czy rzeczywiście Slobo przejął się skargami swoich rodaków, czy po prostu postanowił wykorzystać sytuację – najpierw rzeczywiście zgromadzonym na wiecu rodakom sprzedawał typowe dyrdymały o jedności i braterstwie w komunizmie ale potem zamiast sytuację uspokoić, zwołał kolejny wiec na którym podkręcił nastroje nacjonalistyczne – stał się szybko serbskim bohaterem, obiecał że nikt Serbów już krzywdził nie będzie. Wrócił do Belgradu w glorii chwały i jako obrońca uciśnionych Serbów. Następnie pozbył się Stambolica, sam został szefem serbskiej partii komunistycznej i w szybkim czasie zdemontował autonomię Wojwodiny i Kosowa. Doprowadził tym do strajku generalnego w prowincji (uciszonego lufami czołgów). Na to wszystko z niepokojem patrzyły inne republiki, a zwłaszcza Chorwacja i Słowenia, które miały zdecydowanie inne zdanie na temat metod zastosowanych przez Milosevica. Rozwiązanie w ten sposób kryzysu w Kosowie przeraziło Zagrzeb i Ljubljanę, doprowadziło do wzrostu separatyzmu w obu republikach i w szybkim czasie do ich wyjścia z Jugosławii, a w konsekwencji do wojny. Paradoksalnie samo Kosowo jeszcze bardzo, bardzo długo było częścią Serbii, by dopiero w 17 lutego 2008 roku ogłosić niepodległość. Czyli niemalże 20 lat po opisywanych wydarzeniach. Do dziś dnia jest uznawane za niepodległe przez 110 ze 193 państw członkowskich w ONZ. Nie mnie oceniać czy jest to niepodległy kraj czy zbuntowana część Serbii, nie mniej jednak Polska uznała niezależność Kosowa.

Nie chce już Was dłużej zanudzać tym opowieściami z prehistorii, ale wydaje mi się, że jest to ważny rys historyczny.

 

Wizyta w Prisztinie

 

My wjeżdżając do kraju, byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni: drogi w dobrym stanie, w budowie coś w rodzaju autostrady, piękne góry przy granicy z Macedonią, ogólnie dobre wrażenia. Co więcej, wydawało nam się, że kraj stoi ekonomicznie ( a przynajmniej tak wygląda) lepiej niż sąsiedzi. Zaskoczył nas świetnie działający transport publiczny – ze stacji autobusowej w Prisztinie mnóstwo autobusów w przeróżnych kierunkach. Sama stolica jest ewidentnie brzydka, nie jest to architektoniczna perełka. Raczej przykład typowej, socrealistycznej architektury. Natomiast o Prisztinie napiszę osobny wpis. Tu chcę tylko napisać że bardzo nam się spodobała kawiarniana, wyluzowana atmosfera. Na pewno bardzo pozytywna i tym bardziej zaskakująca.

Prawdopodobnie niewiele można powiedzieć po 1,5 dnia w jakimś kraju, ale Kosowo niewątpliwie jest bardzo bezpieczne, na pewno nie ma tam wojny, mieszkańcy są mili i serdeczni, atmosfera stolicy fantastyczna a jedzenie pyszne! Więc nie ma się czego absolutnie bać! Nasze kolejna wrażenia były takie, że stolica bardzo się rozwija, wszędzie widzieliśmy nowe samochody, nowe budynki, osiedla mieszkaniowe oraz generalnie Kosowo wydaje się zamożniejsze niż Macedonia oraz Albania.

Oczywiście nie chce wspominać, że jest absolutnie bezpiecznie, nie ma tam oczywiście żadnej wojny, a krajobrazy piękne. Zaskoczyli nas także bardzo przyjaźni ludzie. Więcej napiszę w kolejnym wpisie, tym razem o Prisztinie.

 

 Kosowo – informacje praktyczne:

 

  • my wjechaliśmy od strony Macedonii – ze Skopje kursuje regularnie bardzo wiele autobusów. Szczegółowy rozkład jazdy przedstawię we wpisie o Prisztinie oraz poniżej
  • niestety widzieliśmy tylko stolicę, ale najpiękniejszym miejscem w całym kraju jest Prizren. Warto także udać się do Pei oraz w Góry Przeklęte.
  • w internecie cały czas krążą informacje o kłopotach, które mogą nas napotkać jeśli będziemy mieć stempel z Kosowa i wjedziemy z nim do Serbii. Pragniemy zdementować te doniesienia – mieliśmy dwa stemple i następnie udaliśmy się ze Skopje pociągiem do Belgradu i na granicy z Serbią nie mieliśmy ABSOLUTNIE ŻADNYCH problemów. Co więcej serbska pieczątka wylądowała na stronie obok.
  • Kosowo jest tanie – gdy dowiedziałem się że mają tam euro, spodziewałem się, że będzie drogo tak jak w Czarnogórze. Na szczęście moje obawy się nie spełniły, moje odczucia były takie, że jest po prostu tanio,
  • transport publiczny Kosowo ma bardzo dobrze rozwinięty. Mamy kilka połączeń kolejowych ze stolicy, ale transport autobusowy jest naprawdę super zorganizowany. Pojazdy może nie są najnowsze, ale mają pisane rozkłady jazdy, jeżdżą często, i są tanie.

Dojazd z Macedonii:

Skopje do:PrishtinyPrizrenuZ Prishtiny do SkopjeZ Prizrenu do Skopje
Godz. odjazdu6.00, 8.00, 9.00, 10.10, 11.00, 11.45, 12.30, 14.00, 15.00, 15.45, 16.30, 17.00, 18.10, 19.10, 21.3011.30, 16.005.00, 6.00, 6.30, 7.25, 8.00, 8.30 co godz aż do 18.005.30, 9.00
Czas jazdy2 - 2.5 godz15.00, 19.152- 2,5 godz9.00, 12.30
Cena320 - 520 MKD ( 22 - 37 zł )550 - 920 MKD ( 39 - 65 zł )5 - 8 EUR10 - 15 EUR
Odległość96 km96 km

 

Dojazd z Czarnogóry:

Do KosovaPrzewoźnik: TC VectorPrzewoźnik: Brajleva TouristZ KosovaPrzewoźnik: TC VectorPrzewoźnik: Brajleva Tourist
Podgorica07.4521.30Prizren08.00
Prizren15.30Prishtina19.00
Prishtina5.00Podgorica16.1503.00
Cena15 euro15 euroCena15.50 euro15.50 euro
  • zaskoczyło nas pyszne i tanie jedzenie!

Natomiast podsumowując  Kosowo – nieważne czy uważamy je za osobne państwo, czy nie, oczywiście że w nim nie ma wojny, za to są piękne krajobrazy, gościnni ludzie i fantastyczne jedzenie! Działań wojennych tam się nie prowadzi od 1999 roku. 

 


Jeżeli podobał Ci się ten wpis i chciałbyś więcej informacji, zdjęć oraz filmów zapraszamy do polubienia NASZEGO FEJSBOOKA. Dziękujemy 🙂 🙂 🙂 


 

ZAPRASZAMY PO WIĘCEJ BAŁKANÓW

 

 

Przejdź do komentarzy

Facebooktwitter